- Kiedy? W maju 2022
- Z kim? Z Dominikiem
Chłop na schwał, czyli o Polskim Mastodoncie
Nazywano go Polskim Mastodontem albo Olbrzymem z Wielkopolski.
Miał ponad 2 metry wzrostu w czasach, gdy mężczyźni mierzyli nie więcej niż 170 centymetrów. Rozpiętość jego ramion dorównywała rozpiętości skrzydeł dorodnego bielika – 2 metry 45 centymetrów ciała musiało wywoływać strach u ludzi. 128 kilogramów wagi musiało budzić szacunek. Nazywano go Polskim Mastodontem albo Olbrzymem z Wielkopolski.
Po walce Leon wcina jajecznicę z 40 jaj, zagryzając ją 1,5 kilogramowym pętem kiełbasy i zapijając wódką.
Jest 6 kwietnia 1892 roku, gdy rodowita Stołunianka – Katarzyna Jęszówna wydaje na świat syna. Na chrzcie rodzice nadają chłopcu imiona Leon Stanisław. Nazwisko chłopak zyskuje tradycyjnie po ojcu – murarzu Janie Pineckim. Stołuń leży wtedy jeszcze w granicach Prus, po I wojnie światowej, gdy odrodzi się niepodległa Rzeczpospolita, te ziemie trafią do Niemiec, a dopiero po II wojnie światowej wieś znajdzie się w granicach Polski.
Póki co jest jednak początek XX wieku, a chłopak zyskuje sławę swoją posturą. Gdy pewnego dnia do stołuńskiej karczmy trafia cyrkowa trupa z cyrkowym zapaśnikiem Leon wyzywa go do walki. Bez trudu pokonuje przeciwnika. Po walce wcina jajecznicę z 40 jaj, zagryzając ją 1,5 kilogramowym pętem kiełbasy i zapijając wódką. Tak zaczyna się jego kariera.
A może jednak wyglądało to zupełnie inaczej?
Jest 1914 rok, gdy 22-letni Leon zaciąga się do wojska, walczy po stronie Prus. Trafia na pole bitwy pod Verdun. Ktoś w wojsku dostrzega jego naturalne atuty, więc gdy wojna się kończy chłopak trafia do Berliner Athleten – Klub. Debiutuje w 1919 roku.
Podobno na łożu śmierci matka wymusza na młodym Leonie, że ten nigdy nie wyrzeknie się Polski, ale pech chciał, że chłopak urodził się w wiosce, która po traktacie wersalskim ostała się w granicach Niemiec.
W międzywojniu uznawany jest za jednego z trzech najlepszych polskich zapaśników. Trzykrotnie zdobywa tytuł mistrza świata, a 5-krotnie mistrza Europy. Choć i w to niektórzy teraz wątpią. Mówią, że jeździł po wioskach z cyrkową trupą. Ale przecież Dick Shikaty, światowej sławy niemiecki zapaśnik chyba nie walczyłby z chłopakiem z cyrku? A przecież na Youtube można zobaczyć ich wspólną walkę.
Jest też legenda o patriotyzmie. Podobno na łożu śmierci matka wymusza na młodym Leonie, że ten nigdy nie wyrzeknie się Polski, ale pech chciał, że chłopak urodził się w wiosce, która po traktacie wersalskim ostała się w granicach Niemiec. Walczy zatem czasem w barwach Niemiec, a czasem Polski. W 1930 roku przenosi się do niemieckiego Lagow, gdzie kupuje hotel Am See.
Dziś w jego dawnym hotelu w Łagowie mieści się popularna Defka. To na jej ścianie znajdziecie popiersie legendarnego zapaśnika.
Szykanowany przez Hitlerowców w czasie wojny trafia na przymusowe roboty. Po wojnie Łagów wraca w granice Polski, a z nim i Leon. Występuje o polskie obywatelstwo. Od teraz szykanuje go bezpieka — Hotelu w Łagowie już nie odzyskuje. Wkrótce wyjeżdża do Sulęcina, gdzie zakłada restaurację.
Tam Polski Mastodont, Olbrzym z Wielkopolski umiera 26 lipca 1949 roku na zawał serca. Ma 57 lat.
Dziś w jego dawnym hotelu w Łagowie mieści się popularna Defka. To na jej ścianie znajdziecie popiersie legendarnego zapaśnika.
Relaks w środku lasu, czyli u Rity w Stołuniu
Podobno już od lat 70-tych na pole przyjeżdżali letnicy, w tym jeden gość z Katowic z przyczepą kempingową.
Do Rity trafiliśmy przypadkiem. Nie wiedzieliśmy, że całkiem blisko urodził się przedwojenny właściciel naszej ukochanej Defki z Łagowa!
Kemping znalazł na mapie Dominik. Kawał lasu, a wokół trzy jeziora. W pobliskim Stołuniu otwarty wiejski sklepik. Idealne miejsce na Majówkę.
Podobno już od lat 70-tych na pole przyjeżdżali letnicy, w tym jeden gość z Katowic z przyczepą kempingową. „Niezłą sensację wzbudził wtedy wśród okolicznych mieszkańców – powiedziała nam Pani Rita – Przyczepa w tamtych czasach to był nie lada luksus! Dzieciaki biegały ją oglądać!”
Dziś przyczep jest kilka, do tego namioty, kampery i dwa domki na kółkach.
Rozbijamy się nad jeziorem, z dala od innych. Rano dostajemy nagrodę – zamiast odgłosów krzątaniny budzi nas śpiew ptaków.
Idziemy na spacer nad jezioro Lubikowskie. To największe, najgłębsze i najczystsze jezioro Pszczewskiego Parku Krajobrazowego, a na pewno najładniejsze!
Po drodze mijamy stare, drewniane domki letniskowe w samym środku lasu. Z jednego z nich wychyla się miły, starszy pan. „Piękną mamy Majówkę w tym roku!” – zagaja. A my już wiemy, że kiedyś tu wrócimy!