W 2020 roku postanowiliśmy w wakacje podróżować lokalnie. Na dłuższy wyjazd wybraliśmy się na wschód, gdzie spędziliśmy dziesięć dni wśród lasów, rzek i pól. Widzieliśmy setki bocianów, kilka czapli szarych i białych, dwa zimorodki i niezliczoną ilość ptaków nam nieznanych, a z ssaków to głównie koty, które spotykaliśmy wszędzie, na polu, w lesie, w środku bagiennych terenów poleskiego parku narodowego i oczywiście przy drogach. W tej części opowiem Wam o obecnym województwie lubelskim. W poprzedniej możecie poczytać o Podlasiu.
W dół mapy do Poleskiego Parku Narodowego
Cerkiewnych śpiewów słuchaliśmy w jedynym w Polsce prawosławnym klasztorze męskim, położonym dwa kilometry za Jabłeczną, tuż przy Bugu i granicy z Białorusią.
Z Białowieży zjechaliśmy bocznymi drogami w dół mapy, aż do Poleskiego Parku Narodowego, po drodze mijając malownicze wsie i zagubione na końcu świata cerkiewki. Widzieliśmy kopalnie kredy w Mielniku, przeprawiliśmy się promem przez Bug i słuchaliśmy cerkiewnych śpiewów w jedynym w Polsce prawosławnym klasztorze męskim, położonym dwa kilometry za Jabłeczną, tuż przy Bugu i granicy z Białorusią.
Poleski Park Narodowy to jeden z najmłodszych parków w Polsce, powstał głównie po to, by chronić łąki, torfowiska i bagienne lasy.
Do Poleskiego Parku Narodowego dojechaliśmy wieczorem. Wcześniej ostrzegano nas przed licznie wystepującymi i uprzykrzającymi życie w tym miejscu komarami. Ale przecież byliśmy już w Białowieży i nad Narwią. Na pewno nie będzie gorzej niż tam – mówiliśmy wjeżdżając na parking. A potem zobaczyliśmy, jak chmary owadów atakują nas po wyjściu z auta. Zrozumieliśmy dlaczego półka z repelentami w sklepie we Włodawie świeciła pustkami.
Poleski Park Narodowy to jeden z najmłodszych parków w Polsce, powstał głównie po to, by chronić łąki, torfowiska i bagienne lasy, więc rano, gdy weszliśmy na wieżę z widokiem na Durne Bagno, wcale nie było lepiej. Obserwowaliśmy przypominający falujący step krajobraz i sarny skaczące w wysokiej trawie, ale głównie opędzaliśmy się od komarów. Inne traski w okolicy odpuściliśmy.
Nad Jezioro Łukie można obserwować ptaki i usłyszeć ryk łosia.
Podjechaliśmy za to do Starego Załucza, w którym zaczyna się ścieżka „Spławy”. Po drodze można zejść nad Jezioro Łukie, a tam poobserwować ptaki i usłyszeć ryk łosia. Nam jednak najbardziej serce zabiło, gdy na kładce minęliśmy się z profesorem Szymonem Malinowskim, bohaterem filmu „Można panikować” i współautorem bloga Nauka o klimacie.
Podsumowując: park jest niewielki, ale za to bardzo ładny. Zdecydowanie warto się tam wybrać!
W Piasecznie jest plaża o złotym kolorze piasku i wydmy jak nad Bałtykiem.
Było gorąco, więc zdecydowaliśmy, że poszukamy w okolicy jeziora, w którym można się wykąpać. Wybór padł na Piaseczno. Plaża ma tam złotego koloru piasek i wydmy jak nad Bałtykiem. Pewnie dlatego spotkaliśmy tam chyba wszystkich mieszkających w okolicy.
Lublin – z Lubartowskiej na blokowiska
W Lublinie spędziliśmy dwa intensywne dni. Obejrzeliśmy kilka realizacji czołowego architekta lubelskich budynków-ikon, czyli Bolesława Stelmacha. Spodobało nam się, że tyle u niego zieleni, często na dachach, jak w znanym z netflixowego serialu „1983” Centrum Spotkania Kultur i w centrum handlowym, które nie wygląda jak centrum handlowe.
Lubartowska nie zmieniła się za bardzo od czasu, gdy opisał ją Stasiuk we „Wschodzie”.
Z kolei w poszukiwaniu cmentarza żydowskiego przeszliśmy się Lubartowską. Nie zmieniła się za bardzo od czasu, gdy opisał ją Stasiuk we „Wschodzie”, może oprócz tego, że wśród walących się kamienic i odpadających tynków pojawiły się rabatki kwiatowe za unijne pieniądze. Żeby wejść na oba cmentarze – Stary i Nowy trzeba najpierw wybrać się do Hotelu Ilan. Tam, w dawnej Jeszywas Chachmej Lublin, czyli Lubelskiej Szkole Mędrców, która, jak podaje Wikipedia, w chwili założenia była największą uczelnią talmudyczną na świecie, miły pan w recepcji wyda Wam klucze. Warto podjechać rowerem lub autem, bo cmentarze są od siebie oddalone, a jeszcze trzeba zwrócić do nich klucze. My wybraliśmy się w pewien upalny dzień na pieszo i niestety dotarliśmy jedynie do Nowego Cmentarza.
Wyjeżdżając postanowiliśmy odwiedzić jeszcze osiedle Słowackiego zaprojektowane przez Hansenów, o którym w “Zaczynie” pisał Filip Springer.
Wyjeżdżając postanowiliśmy odwiedzić jeszcze osiedle Słowackiego zaprojektowane przez Hansenów, o którym w “Zaczynie” pisał Filip Springer. Najpierw obejrzeliśmy osiedle Mickiewicza, czyli raj dla mieszkańców, a potem podeszliśmy zobaczyć formę otwartą w praktyce. Niskie bloki bardzo nam się spodobały, podobnie jak bujna zieleń, zabawki w przestrzeni i ruchome w zamyśle balkony. Tylko jak wjechaliśmy na szczyt wieżowca i zobaczyliśmy je przez okno w korytarzu na dziesiątym piętrze serca zakołatały nam mocniej. To, co w niskim bloku jakoś nie przerażało, tutaj, na wysokości, wywołało ostrą reakcję lękową. Betonowe konstrukcje zawieszone na fasadzie bloku wyglądają jakby za chwilę miały odpaść. Ciekawe, czy ktoś kiedyś rzeczywiście zmienił umiejscowienie balkonu, w którymś z tych wysokich bloków? Jest tu ktoś ze Słowackiego?
Chełm – miasto na wzgórzu stolicą kolei wschodniej
To miała być sztandarowa inwestycja II Rzeczpospolitej!Inwestycję porównywano skalą do budowy Gdyni.
Z Lublina pojechaliśmy do Chełmu. Springer też o nim pisał, choć przypomnieliśmy sobie o tym dopiero, gdy trafiliśmy do Dyrekcji.
Wszystko zaczęło się od wybudowania w Chełmie Stacji Kolejowej. Był 17 sierpnia 1877. Tego dnia Chełm zyskał połączenie z wołyńskim Kowlem z jednej strony oraz Warszawą i Mławą z drugiej. Gdy dziesięć lat później kolej doprowadzono do Brześcia Chełm stał się stacją węzłową.
Pewnie dlatego, gdy po I wojnie światowej szukano miejsca na siedzibę dyrekcji kolei wschodniej padł pomysł umieszczenia jej właśnie tutaj, w mieście położnym na dwóch wzgórzach.
Inwestycję porównywano wtedy skalą do budowy Gdyni. Łączyła je również osoba architekta. Adam Kuncewicz był zarazem współautorem projektu Nowego Miasta w Chełmie, jak i planu rozbudowy miasta-portu nad Bałtykiem.
W 1927 roku do Chełmu przyjechał z wizytą minister komunikacji Paweł Romocki. Zaprezentowano mu wtedy dawną carską dzielnicę na Wygonie. Stały tam już budynki Urzędu Gubernialnego i Pałacu Gubernatora, ale Romockiemu ten teren nie przypadł do gustu. To miała być sztandarowa inwestycja II Rzeczpospolitej! Potrzeba było czegoś więcej. Władze Chełma stanęły na wysokości zadania i wkrótce przedstawiły plany zbudowania Nowego Miasta – obszar o wielkości 50 h pokrywały w nim osiedla kolejowe, a nad wszystkim królowała siedziba Dyrekcji, pod którą kamień węgielny położono już rok później.
Od tej pory 2000 robotników pracowało nad tym, żeby zakończyć inwestycję do 1930 roku. Być może by się to udało, gdyby nie kryzys, który wybuchł za oceanem, a wkrótce dotarł również do Europy. W 1932 roku roboty stanęły. Wznowiono je dopiero w 1938 roku.
Rok później udało się wykończyć Gmach Dyrekcji, od którego nazwę wzięło całe osiedle. Do przeniesienia urzędów kolejowych jednak nigdy nie doszło. W1944 roku na 11 dni budynek stał się siedzibą Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Potem mieściły się w nim urzędy, szkoła, biblioteka, a nawet przychodnia.
Na osiedle warto się wybrać, żeby zobaczyć gmach i okalające go osiedla budynków mieszkalnych, przeznaczonych dla urzędników. Pomiędzy niewielkimi modernistycznymi blokami rosną drzewa jabłoni i czereśni, a na dziedzińcach bawią się dzieci.
Chełm urzekł nas swoim spokojem, powolnym rytmem i mnóstwem zieleni. Jak będziecie w okolicy koniecznie zajrzyjcie do tego miasta na Wschodzie!
Ostatnia niedziela na Roztoczu
Ostatnie dwa dni wakacji spędziliśmy na Roztoczu, jeżdżąc po wioskach i chodząc po rezerwatach przyrody. Najładniejszy był „Szum”, a z przygodami był ten nad Tanwią, gdzie idąc według wskazówek GPS-a, pokonaliśmy rzekę przechodząc po zwalonym pniu. Brzmi może zwyczajnie, ale zwyczajnie nie było – przydało się ćwiczenie balansu na tangu.
Po drodze z Roztocza do domu przejechaliśmy jeszcze przez Stalową Wolę, gdzie nie ma centrum, ale jest osiedle Centralne, czyli PRL-owskie blokowiska, i osiedle Śródmieście, czyli modernistyczne bloczki, wybudowane w międzywojniu na potrzeby Centralnego Okręgu Przemysłowego. Okazało się, że życie toczy się na centralnym blokowisku. Lody zjedliśmy zatem z widokiem na trzepak.
Na koniec zahaczyliśmy o Sandomierz, który w ten weekend odwiedziło akurat milion osób i wszyscy choć raz powiedzieli coś o „ojcu Mateuszu”. To był szok po cichym i swojskim Roztoczu.
Na koniec mam dla Was praktyczne info o noclegach, traskach i wege-gastronomii:
- Poleski Park Narodowy: nocowaliśmy na polu biwakowym „Łowiszów”, na którym trzeba zarezerwować miejsce, bo wtedy nie tylko można się rozbić bez stresu, ale również dostać tajemniczy kod do łazienki.
- Po drodze z Lublina na Roztocze spaliśmy jeszcze na Pałacowym Polu Namiotowym, tuż nad samym Wieprzem. Śmieszne miejsce, pałacyk wymalowany lata temu pewnie bez zgody konserwatora obecnie znów się sypie, po terenie chodzi paw, a prysznice są w dawnych szatniach dawnej szkoły dla optyków. I jest kawiarnia, w której podają lokalne piwko.
- Roztocze: my spaliśmy na podwórku u Tadka Antosza w Górecku Starym, warunki polowe, ale gospodarze mili, a atmosfera co najmniej sielska. W samym Roztoczu polecamy 3 traski w 3 rezerwatach nad 4 rzeczkami: Szumy nad Tanwią, Czartowe Pole i Rezerwat Szum, poza tym warto odwiedzić okoliczne wioski. A jeśli szukacie czegoś wege do jedzenia to polecamy placki z sosem grzybowym albo pierogi z bobem w Barze Knieja w Józefowie oraz racuchy w Górecku Starym w punkcie o nazwie – uwaga – Detaliczny Handel Rolniczy. Wszystko tam jest domowej roboty, nawet zakwas i piwo.
Inspiracje:
- “Wschód” Andrzeja Stasiuka, Wyd. Czarne
- “Miasto archipelag. Polska mniejszych miast” Filipa Springera, Wyd. Karakter
- “Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach” Filipa Springera, Wyd. Karakter
Przeczytaj również: Na wschodzie – część 1: Podlasie