Jakiś czas temu, jak jeszcze jeździliśmy regularnie pociągami, z okna wagonu dostrzegliśmy piękny krajobraz. Potem za każdym razem, gdy mijaliśmy Gniezno czekaliśmy na widok niewielkich wzgórz pokrytych zbożem, malowniczych stawów, na których żerują ptaki, lasów i jezior w oddali. Postanowiliśmy zobaczyć to miejsce. Zanim to się stało w wyszukiwarkę wrzuciliśmy hasło „Pojezierze Gnieźnieńskie”. Wyskoczyły nam artykuły o tym, że to miejsce wysycha.
Wielkopolskie górnictwo i wysychające jeziora
W 1926 roku, w okolicy Konina, odkryto pokłady węgla brunatnego.
W 1926 roku, w okolicy Konina, odkryto pokłady węgla brunatnego. W okresie międzywojnia nic z nimi nie zrobiono, ale w czasie II wojny światowej, gdy te tereny dostały się w ręce Rzeszy i stały się częścią utworzonego przez okupanta Kraju Warty, Niemcy zaczęli eksploatować ten surowiec.
Po wojnie założoną przez nich kopalnię przejęło państwo. Początkowo węgiel wydobywano na potrzeby miejscowej ludności, ale wkrótce wybudowano elektrownię Konin (1958 rok), a około dziesięć lat później Elektrownię Pątnów.
Rozpoczął się gwałtowny rozwój miasta i jego okolic. To dlatego niepozorny przed wojną Konin w 1975 na dwadzieścia trzy lata stał się stolicą województwa konińskiego.
W jeziorze Wilczyńskim poziom wody spadł w ciągu ostatnich dziesięciu lat o kilka metrów.
Od początku istnienia kopalni uruchomiono kilkanaście odkrywek, a trzy z nich działają do dziś. Jedną z nich jest odkrywka Tomisławice, która rozpoczęła działalność w 2011 i ma wielkie znaczenie dla Pojezierza Gnieźnieńskiego.
To ona, według miejscowych aktywistów i ekologów, odpowiada za katastrofę ekologiczną, wysychanie jezior i obniżanie się poziomu wód gruntowych. Problem najłatwiej dostrzec obserwując objęte programem Natura 2000 jezioro Wilczyńskie, w którym poziom wody spadł w ciągu ostatnich dziesięciu lat o kilka metrów. Są takie miejsca, w których można się natknąć na położone pośrodku plaży pomosty, do których niegdyś cumowały łódki. Cierpi na tym przyroda i ludzie. Problemy mają mieszkańcy, rolnicy i ci, którzy dotychczas żyli z turystyki.
Kopalnia twierdzi, że to nie jest ich wina. Dlaczego zatem wody ubywa akurat w tych jeziorach, które znajdują się najbliżej odkrywek? – pytają ekolodzy.
Nad jeziorem i na skarpie
My jednak nie pojechaliśmy ani do Tomisławic, ani nad jezioro Wilczyńskie. Wybraliśmy inne miejsce. Wsiedliśmy w auto, przejechaliśmy urokliwą drogą „górską” przez sam środek Parku Krajobrazowego Promno i po około godzinie dotarliśmy na Pojezierze Gnieźnieńskie.
Jezioro Wierzbiczańskie jest jednym z większych jezior pojezierza.
W okolicy Kaliny trafiliśmy na krajobraz widziany wcześniej z okien pociągu. Roślinność dopiero miała się zazielenić, więc nie było jeszcze tak sielankowo, jak to zapamiętaliśmy, ale pagórkowaty teren i tak nas zauroczył. Zatrzymaliśmy się nad jeziorem Wierzbiczańskim. To jedno z większych jezior pojezierza. Jest rozległe i czyste, a ustanowiona wokół niego strefa ciszy powoduje, że spokoju nie zakłócają motorówki.
Jezioro jest popularne wśród wędkarzy, więc z łatwością można trafić na pomost wychodzący w jezioro. My na jednym z nich urządziliśmy sobie pierwszy prawdziwy piknik w tym sezonie. Rozłożyliśmy koc, wyciągnęliśmy herbatę i wodę, zjedliśmy zupę i wegańskie ciasto według przepisu Jadłonomii, a potem poszliśmy eksplorować okolice.
Napotkany po drodze miejscowy odwiódł nas od pomysłu przedzierania się przez chaszcze wzdłuż jeziora. Potem okazało się, że nie tyle chaszcze byłyby problemem co polski zwyczaj grodzenia każdego skrawka przestrzeni. Nad jezioro musieliśmy dotrzeć wielkim łukiem przez las.
Zielonym szlakiem doszliśmy aż za Kalinę, skręciliśmy w prawo i doszliśmy nad jezioro. W tym miejscu można wejść na skarpę i pospacerować z widokiem na rozciągające się w dole jezioro.
W jeziorze Wierzbiczańskim ma swój początek rzeka Wełna.
W oddali zauważyliśmy plażę – podobno w sezonie jest tu znacznie mniej ludzi niż nad innymi, bardziej znanymi jeziorami pojezierza. W okolicy można też wypożyczyć kajaki i w ciągu siedmiu dni dostać się do Obornik. W jeziorze Wierzbiczańskim ma swój początek rzeka Wełna, a szlak który wiedzie do jej ujścia do Warty to podobno jeden z najbardziej malowniczych szlaków rzecznych w Wielkopolsce. Po drodze mija się dwanaście jezior, a rzeka meandruje wśród lasów, pól i łąk. Ja znam jedynie odcinek z Nowego Młyna do Jaracza, ale mogę potwierdzić, że jest on przepiękny! Już nie mogę się doczekać wakacji – mamy w planach tyle fajnych tras kajakowych!
Polecane filmy:
- Home – S.O.S. Ziemia! reż. Yann Arthus-Bertrand