Czytaliście „Nomadland”? Ja dostałam tę książkę na gwiazdkę i pochłonęłam w dwa dni. Linda May, główna bohaterka książki Jessiki Bruder, podróżuje po Stanach kamperem ze swoją suczką Coco, podejmuje sezonowe prace i marzy o własnym earthshipie. Co to takiego?
Mike przyjeżdża do Taos
To, co inni uważali za niepotrzebne śmieci on używał w kolejnych realizacjach.
Mike Reynolds miał 24 lata, gdy przyjechał do Taos w Nowym Meksyku. Miał za sobą studia architektoniczne na Uniwersytecie w oddalonym o 1400 kilometrów Cincinnati i głowę pełną nowych idei. Był 1969 rok. Reynolds kupił w pobliżu miasteczka siedem akrów ziemi, ze stodołą pośrodku. W tamtych czasach budownictwo w Nowym Meksyku nie było uregulowane, więc Mike, bez zbędnych pozwoleń, za to z użyciem niechcianych odpadków przekształcił stodołę w miejsce do życia. To, co inni uważali za niepotrzebne śmieci on używał w kolejnych realizacjach. Pogoda była jego sprzymierzeńcem, na pustynnych obszarach słońca było pod dostatkiem, więc Reynolds mógł eksperymentować z drogą i niezbyt rozwiniętą technologią solarów, bo zawsze, mimo kosztów, był na plus. Korzystał też z lokalnych tradycji. W nieodległej Taos Pueblo żyją rdzenni mieszkańcy, którzy od stuleci budują swoje domy z użyciem suszonej na słońcu cegły adobe, o charakterystycznym bladopomarańczowym kolorze. Architekt zaczął ją więc umieszczać również w swoich projektach.
Pustynne tereny wymusiły na nim konieczność wymyślenia takiego sposobu na pozyskanie i przetwarzanie wody, by z jednej strony nigdy jej nie zabrakło, a z drugiej, by nie zanieczyszczać miejsca, w którym budynek miał powstać. W toku pracy Reynolds niektóre rozwiązania odrzucał, a inne rozwijał. Jego budynki były bardziej lub mniej udane, w niektórych było za zimno zimą, a w niektórych za gorąco latem. Każdy był jednak ważnym krokiem na drodze do kształtowania się idei, dzięki której Reynolds stał się sławny.
Mike buduje swój pierwszy earthship
Na świecie jest blisko trzy tysiące podobnych konstrukcji, a domy według pomysłu Reynoldsa można spotkać w każdym z pięćdziesięciu stanów USA.
W 1988 wraz z żoną Chris wybudowali swój pierwszy earthship, czyli ziemski statek. Potem Mike napisał książkę „Earthship Vol.1: How to Build Your Own”, a w latach dziewięćdziesiątych do Taos zaczęli przyjeżdżać studenci, początkowo z macierzystej uczelni Reynoldsa w Cincinnati, później z całego świata. Trzydzieści trzy lata później na świecie jest blisko trzy tysiące podobnych konstrukcji, a domy według pomysłu Reynoldsa można spotkać w każdym z pięćdziesięciu stanów USA (włącznie z Alaską i Hawajami). Czytając o earthshipach dowiedziałam się, że jeden mogłam nawet widzieć w Ushuaia, sprawdziłam na mapie i zdaje się, że przechodziłam obok tego miejsca, ale… chyba go nie zauważyłam, bo podobnie jak inne tego typu budowle argentyński earthship wbudowany jest w ziemię i ledwie wystaje ponad jej powierzchnię.
Nowy świat nad rzeką Rio Grande
Do Taos przyjechałyśmy dla Taos Pueblo, ale okazało się, że bardziej zachwyciła nas inna społeczność – The Greater World Community.
Tyle że kilka lat wcześniej widziałam eartshipy w miejscu narodzin tej idei. W 2014 roku wraz z przyjaciółką podróżowałam po USA. Do Taos przyjechałyśmy dla Taos Pueblo, ale okazało się, że bardziej zachwyciła nas inna społeczność – The Greater World Community, zlokalizowana kilka kilometrów za miasteczkiem, tuż za mostem nad Rio Grande. W domach zbudowanych z opon wypełnionych ziemią, zużytych puszek i butelek mieszka tu około siedemdziesięciu rodzin.
Nie ma tu słupów elektrycznych, bo prąd mieszkańcy uzyskują z naturalnych źródeł, nie ma sieci kanalizacyjnej, bo wodę czerpią z deszczówki, a potem filtrują ją i używają kilkakrotnie w specjalnie zaprojektowanym obiegu, gdzie nie marnuje się żadna kropla. Wodę podgrzewają solary, a ta, która trafia do szamba jest odpowiednio oczyszczana i używana w uprawach przydomowych. Jeśli mieszkańcy mają ochotę na pomidora zazwyczaj zrywają go prosto z krzaczka rosnącego w ich domu, dodając do niego bazylię spod okna. Zimą jest ciepło, latem przyjemnie chłodno, a to za sprawą odpowiedniego ustawienia domu względem słońca i tego, że budynek wkopany jest w ziemię, która w naturalny sposób stabilizuje temperaturę.
Podobno pierwszy lockdown w życiu mieszkańców takich samowystarczalnych domów niewiele zmienił.
Podobno pierwszy lockdown w życiu mieszkańców takich samowystarczalnych domów niewiele zmienił. Nie musieli stać w długich kolejkach w sklepie, bo jedzenie mieli w domu, a że eartshipy często zlokalizowane są w oddalonych od wielkich miast miejscach to i maseczki nie były ich pierwszą potrzebą.
Linda, bohaterka książki Jessiki Bruder, chce zbudować właśnie taki dom. Dom, który można postawić dosłownie wszędzie, za niewielkie pieniądze (jeśli buduje się samemu, a w tym tkwi cała frajda) i który będzie samowystarczalny i niedrogi w utrzymaniu (żegnajcie opłaty za media). Mówi o tym w książce, a w filmie pije za to z Frances McDormand.
Życie napisało ciąg dalszy, bo Linda podobno spełniła swoje marzenie. Z pomocą przyjaciół zbudowała earthship, a potem przekazała go organizacji Homes on Wheels Alliance. Sama przeniosła się do Taos. Może właśnie do The Greater World Community?
Polecane lektury:
- „Nomadland. W drodze za pracą” Jessica Bruder
Polecany film:
- „Nomadland” reż. Chloé Zhao
Pisząc ten tekst skorzystałam z informacji zawartych w artykule w Taos Magazine