- Kiedy? W czerwcu 2024
- Z kim? Z Dominikiem
Długo się zastanawialiśmy, czy chcemy tu zostać
Na torfowisku panuje cisza. Jest w tym krajobrazie coś nierealnego i niepokojącego. Rozległy obszar otoczony zwartym pierścieniem drzew, nad którym nigdy nie latają ptaki. Spośród mchów i kęp trawy bawełnianej wystają kikuty drzew. To zaatakowane przez kornika świerki. Trzymają się za to brzozy, drzewna awangarda.
Długo się zastanawialiśmy, czy chcemy tu zostać.
Dzień wcześniej krętą drogą przez las pojechaliśmy do gorących źródeł. Jelenie wybiegły na drogę i prowadziły nas przez kilkanaście metrów, lis na poboczu skradał się w kierunku fotografa skupionego na robieniu zdjęć bagniskom.
Na miejscu zastaliśmy ruiny. I dziwnego pastucha z pastuszkiem. Mały chłopiec, z brudną twarzą, wypasający krowy. Ten obraz wracał, gdy czytałam potem „Chłopki”. Chłopiec był zaciekawiony, pastuch nieufny, psy zaskoczone obecnością obcych o tej porze roku.
Gorące źródła zamknięte. Szliśmy zaniepokojeni dróżką przez las, żeby się o tym przekonać. Baliśmy się niedźwiedzi.

Nieoczywiste zadanie. Siedzieć i gapić się na muszki, żuki i zapylacze
Przy drodze do Sfanta Ana spotkaliśmy turystów. Zrobiło się raźniej, choć niepokój nie zniknął. Leżeliśmy na trawie nad jeziorem oglądając mikrokosmos owadów. Doceniłam punkt obserwacji insektów z poprzedniego dnia. Nieoczywiste zadanie. Siedzieć i gapić się na muszki, żuki i zapylacze.


Wróciliśmy za późno na parking, więc już tam zostaliśmy. Za 1000 lei dostaliśmy miejsce na grodzonym kempingu, drewno na ognisko i butlę wody. I koty oraz kozy, które można było głaskać.

Wyszły z lasu. Matka i jej dwoje młodych
Dominik rozpalił najlepsze ognisko, a zawsze mówił mi, że to nie w jego stylu. Ja obserwowałam łąkę i las naprzeciwko. Ten, co okala torfowisko.
I zobaczyłam je. Wyszły z lasu. Matka i jej dwoje młodych. Sarna, którą wcześniej dostrzegłam nastawiła uszy, ale nie uciekła. Niedźwiedzica uczyła je szukać pożywienia, ale młode bardziej były zainteresowane zabawą i płoszeniem sarny.


I nagle, otoczeni płotem pod napięciem poczuliśmy się jakbyśmy to my byli w zoo, a niedźwiedzie przyszły nas obserwować.
Gdy Csomád wybuchł stworzył dwa kratery
Csomád to najmłodszy wulkan we Wschodnich Karpatach. Badacze i badaczki nie mogą uzgodnić czasu jego wybuchu – przedział między 56 000 a 32 000 lat temu w naszych oczach może wydawać się znaczący, ale w dziejach świata to przecież niezauważalna różnica.
Gdy wybuchł stworzył dwa kratery. W jednym z nich powstało jezioro Sfanta Ana, w drugim torfowisko Mohos.
Sfanta Ana tworzy prawie idealne koło. Jezioro zasilają jedynie deszcze i śnieg, a z położonych na dnie mofet (kto czytał Radka Raka ten będzie wiedział, co to) wydobywają się wulkaniczne gazy, więc mineralizacja jest tu na tak niskim poziomie, że woda przypomina destylowaną.

Niezwykłe warunki pozwoliły przetrwać roślinności znanej raczej mieszkańcom Syberii niż południowej Europy
Gdy Csomád wybuchł w górę wzbiły się tumany wulkanicznego kurzu. Pył szybko opadł, tworząc na dnie krateru coś w rodzaju poduszki, która nie przepuszcza żadnych składników mineralnych. Deszcze i śniegi wypełniły krater zimną, kwaśną wodą. Torfowisko zaczęło się tworzyć.
Niezwykłe warunki pozwoliły przetrwać roślinności znanej raczej mieszkańcom Syberii niż południowej Europy. Rosiczka okrągłolistna, rozmaryn bagienny, bażyna czarna i żurawina. Tutaj różnorodność gatunkowa jest niewielka, za to reprezentacja tych roślin, które przetrwały niemała.

Rezerwat przyrody powstał w tym miejscu w 1980 roku. Całkiem niedawno wybudowano kładki i zakazano wstępu bez przewodnika.
Na torfowisku panuje cisza
Miejsce odwiedziliśmy w upalny dzień, kolejny z rzędu w kolejnym gorącym roku. Zaciekawiło nas, że torfowisko nie wysycha. Przewodnik wytłumaczył, że choć bardzo nagrzewa się w ciągu dnia to wieczorem produkowane przez nie gorące powietrze miesza się z zimnym napływającym z okalających krater lasów, skrapla się i nawadnia to miejsce na nowo.
Na torfowisku panuje cisza. Krater emituje pole magnetyczne, więc nigdy nie przelatują nad nim ptaki. Wystarczy zrobić krok w stronę lasu, a przestrzeń wypełnią śpiewy i trele.
Csomád ostatni raz wybuchł kilkadziesiąt lat temu. Są badacze, którzy twierdzą, że może wybuchnąć ponownie.
Pisząc korzystałam ze strony: https://mohos.ro/ro
Interesujesz się Rumunią, przeczytaj pozostałe wpisy: