- Kiedy? w czerwcu 2022
- Z kim? Z Dominikiem
Jedni mówią, że to potomkowie Białych Chorwatów, inni, że w ich żyłach płynie krew trackich plemion, jeszcze inni dopatrują się w nich cech wołoskich pasterzy przybyłych z Rumunii i przemieszanych z Rusinami.
Podobno na początku XX wieku tereny te były gęsto zaludnione i wylesione, a krajobraz monotonny.
Świat nie jest zainteresowany
Łemkowie. Podobno nazwa to pogardliwe określenie ukute na bazie często używanego słowa „łem”, które w ich języku oznaczało „tylko” i tym samym odróżniało ich od sąsiadów. Nazwa przyjęła się w XIX wieku i do dziś oznacza mniejszość etniczną, niegdyś zamieszkującą między innymi Beskid Niski.
Podobno na początku XX wieku tereny te były gęsto zaludnione i wylesione, a krajobraz monotonny. Podróżnicy uznawali ten rejon za mało atrakcyjny i po prostu nudny. Przecież nie tak znów daleko można było wędrować wśród skalistych Tatr.
Choć do świata stąd było daleko, to świat nie omijał łemkowskich wiosek.
A tu życie toczyło się w dolinach. Najpierw skupione wokół kościoła greckokatolickiego, a potem, po tak zwanej schizmie tylawskiej wokół cerkwi prawosławnej. Schowane na końcu świata miejsce nie raz stawało się bohaterem dramatycznych wydarzeń. Choć do świata stąd było daleko, to świat nie omijał łemkowskich wiosek.
Republika Łemkowska z siedzibą we Florynce przetrwała dwa lata.
Świat przychodzi nieproszony
Gdy 28 czerwca 1914 Gawrilo Princip pociągnął za spust zabijając arcyksięcia austriackiego Franciszka Ferdynanda nikt nie mógł przypuszczać, że odbije się to echem w galicyjskich wioskach. Wielka Wojna wybuchła miesiąc później. Austro-Węgry walczyły przeciw Carskiej Rosji. I przegrywały.
W atmosferze wrogości we wrześniu ludność rusińską z Galicji oskarżono o sprzyjanie Rosji i osadzono w obozie w Talerhof. Trafiło tam kilkanaście tysięcy osób, 1767 nigdy nie wróciło.
Gdy pierwsze transporty przybyły na miejsce więźniowie spali pod gołym niebem — nie było jeszcze baraków, te powstały znacznie później.
Los niektórych odmienił się dopiero po wygranej przez sprzymierzone siły niemiecko-austriackie walce pod Gorlicami w maju 1915 roku. Bitwa zmiotła z powierzchni większość zabudowy miasta i przesunęła na wschód linię frontu. To wtedy Austro-Węgry zaczęły spośród więźniów rekrutować żołnierzy.
Po I wojnie światowej w wyniku rozpadu Austro-Węgier i na fali prawa do samostanowienia, jakie w swoich słynnym programie pokojowym prezydent Thomas Woodrow Wilson przyznał narodom, powstała nawet na chwilę Republika Łemkowska z siedzibą we Florynce. Przetrwała dwa lata.
Według propagandy na przesiedleńców za wschodnią granicą miała czekać kraina mlekiem i miodem płynąca.
Świat umiera
Zagłada łemkowskiego świata nastąpiła po II wojnie światowej.
Na jednej z tablic pamiątkowych jednego z wielu opuszczonych cmentarzy przeczytacie: „Najpierw zabili rodzinę żydowską. Potem zamordowali Cyganów. Na koniec wysiedlili Łemków”.
Zaczęło się od wymiany ludności pomiędzy Związkiem Radzieckim, a Polską. 9 września 1944 roku Edward Osóbka-Morawski i Nikita Chruszczow podpisali oficjalną umowę. Przesiedlenia miały być dobrowolne. Według propagandy na przesiedleńców za wschodnią granicą miała czekać kraina mlekiem i miodem płynąca.
Domy Łemków opustoszały.
Na początku Łemkowie pakowali się i wyjeżdżali, ale szybko zorientowali się, że z obiecanych dóbr nici. Ci, którzy się opierali zostali zmuszeni siłą. Niektórzy trafili do obozu w Jaworznie, filii Auschwitz, z której niedawno hitlerowcy wyprowadzili osadzonych w tzw. marszach śmierci na zachód.
162 Łemków nie przeżyło uwięzienia w tym miejscu. Całości dopełniła akcja „Wisła”, która oficjalnie wycelowana była w UPA i OUN – ukraińskie bojówki niepodległościowe, ale doprowadziła do wyludnienia wiosek Beskidu Niskiego. Ludność tych ziem trafiła na zachód, na ziemie „odzyskane”. Tam zajmowali domy, które pozostawili po sobie uciekający na zachód Niemcy. Ich domy opustoszały. Po latach wszystko zarosło, na wzgórzach pojawiły się gęste lasy, a w dolinach ostały się jedynie pojedyncze nagrobki i kapliczki.
Świata już nie ma
Dziś wiele z dawnych wsi łemkowskich to jedynie nazwy: Czarne, Radocyna, Nieznajowa. Wędrując po tych ziemiach napotkamy symboliczne drzwi do dawniej gwarnych wsi, czasem natkniemy się na pozostałości po cmentarzach i cerkwiach, przeczytamy o historii tych miejsc, ale Łemków już nie spotkamy.
My zatrzymaliśmy się w Radocynie, tuż obok Czarnego. Ciągnęło nas do tego miejsca przez wydawnictwo założone przez Monikę Sznajderman i Andrzeja Stasiuka. W drodze czytaliśmy „Pusty las”, a na miejscu rozpoznawaliśmy opisane przez autorkę krajobrazy i miejsca.
Był czerwiec, baza namiotowa w Radocynie jeszcze nie działała, ale my i tak tam przenocowaliśmy, a po dwóch dniach przenieśliśmy się bliżej rzeki.
Chodziliśmy szlakami i leśnymi ścieżkami wcinając ser od bacy, oglądaliśmy przejeżdżające przez rzekę na drodze wojewódzkiej auta i zaprzyjaźnialiśmy się z bacowym psem i stadem owiec.
Wrócimy tam jeszcze!
Polecane książki:
- „Pusty las” Monika Sznajderman, Wydawnictwo Czarne
- „Karpacki świat Bojków i Łemków. Roman Reinfuss. Fotografie”, Wydawnictwo BOSZ