- Kiedy: w październiku 2021
- Z kim: z Dominikiem
Podobno jeśli ktoś zamieszka na Wielkiej Wyspie, to już się stąd nie ruszy. Miejsce jest niezwykle urokliwe, pełne zieleni i modernistycznej architektury, która w tym miejscu sprawdza się w u/życiu. My wybraliśmy się tam w poszukiwaniu domu dziadka Dominika i spędziliśmy dwa dni, szwendając się uliczkami i alejkami Biskupina, WuWy i Sępolna.
Dwie wystawy, jeden skandal i dom dziadka w Biskupinie
Był 1913 rok. Hala była gotowa już od kilku miesięcy. Szukano pomysłu na sztukę, która mogłaby zainaugurować jej działalność.
Pomysł na Wystawę Stulecia nie przypadł do gustu cesarzowi. Marzył, by upamiętniono zwycięską bitwę pod Lipskiem, zwaną Bitwą Narodów. Zamiast tego władze Breslau zdecydowały się przypomnieć odezwę, którą sto lat wcześniej wydał Król Fryderyk Wilhelm III – pradziadek cesarza wzywał w niej lud pruski do walki z Napoleonem. I dlatego cesarz do Breslau nie przyjechał. Wysłał tam za to swojego syna, niedoszłego następcę tronu.
Był 1913 rok. Hala była gotowa już od kilku miesięcy. Szukano pomysłu na sztukę, która mogłaby zainaugurować jej działalność. Zdecydowano się na utwór Gerharta Hauptmanna. Dramatopisarz dopiero co dostał Nobla więc był na topie, a dodatkowo „Festiwal niemieckich rymów” opisywał właśnie bitwę pod Lipskiem, o której myślał cesarz. Reżyserią zajął się znany twórca żydowskiego pochodzenia. Max Reinhardt wydobył ze sztuki wątki pacyfistyczne, skrytykował wojnę, a przy okazji uczcił pamięć Napoleona, nad którym zwycięstwo miano świętować. Tego było już za wiele! Wybuchł skandal, sztukę zdjęto z afisza, a cesarz pewnie ucieszył się, że nie zasiadł na widowni.
Los się odwrócił. Breslau stał się Wrocławiem, niemieckich mieszkańców zmuszono do ucieczki z miasta, a na ich miejsce przyszli Polacy, głównie zza Bugu i z centralnej Polski.
O skandalu jednak szybko zapomniano, bo wkrótce wybuchła I wojna światowa, a niedługo potem druga. Syn cesarza nigdy nie zasiadł na tronie, w Hali Stulecia wystąpił Adolf Hitler, a wkrótce Max Reinhardt musiał uciekać z Niemiec.
Po wojnie wybudowana na 100-lecie odezwy pruskiego króla budowla gościła Wystawę Ziem Odzyskanych, która miała podkreślić polskość Wrocławia i wszystkich dotychczas niemieckich terenów, które po wojnie znalazły się w granicach Polski.
Los się odwrócił. Breslau stał się Wrocławiem, niemieckich mieszkańców zmuszono do ucieczki z miasta, a na ich miejsce przyszli Polacy, głównie zza Bugu i z centralnej Polski.
Wśród nich był dziadek Dominika. Pan profesor przyjechał do Wrocławia ze Lwowa. Tam wykładał na Politechnice, dlatego i tutaj szybko trafił na uczelnię, a że miejscem szczególnie upodobanym przez akademików stał się wrocławski Biskupin to właśnie w tym miejscu zamieszkał. Dzielnica była wtedy całkiem młoda. Dawniej nazywana Bischofswalde dopiero w 1928 roku została przyłączona do miasta, co oznaczało szybki rozwój i rozbudowę. W miejscu lubianych przez mieszkańców Breslau terenów rekreacyjnych nad Odrą zaczęło wtedy powstawać osiedle domów jednorodzinnych. Po wojnie dosyć szybko uruchomiono komunikację pomiędzy dzielnicą a centrum miasta, a podobno aż do lat 60-tych działał tutaj transport łodzią wiosłową. Lwowski architekt nie został jednak tutaj tak długo. Wkrótce przeniósł się do Katowic, a piękny dom przy Braci Gierymskich znów trafił w inne ręce.
WuWA. Już nie ma takich wystaw
Jest ich sześć. Dwa w Czechach i po jednym w Polsce, Niemczech, Szwajcarii i Austrii.
Jest ich sześć. Dwa w Czechach i po jednym w Polsce, Niemczech, Szwajcarii i Austrii. Wszystkie powstały po I wojnie światowej. To osiedla Werkbundu – budowane w formie wystaw przez piewców modernizmu skupionych w Deutscher Werkbund. Organizację założono w 1907 roku jako wyraz poparcia dla odrzucającego nadmierne zdobnictwo i formalizm stylistyczny Muthesiusa.
W ciągu kilku miesięcy powstały 32 budynki, w tym domy jedno- i dwurodzinne, bloczki mieszkalne, przedszkole, a nawet dom dla samotnych i bezdzietnych małżeństw, który służy dziś za hotel.
Gdy po wojnie organizacja zajęła się poszukiwaniem rozwiązania dla problemu braku mieszkań i zaproponowała radykalnie nowe spojrzenie na budownictwo i architekturę Muthesius dostrzegł zagrożenie w tym, co sam zaproponował. Oskarżył architektów o typizację budownictwa i stał się persona non grata. Tymczasem modernizm miał się świetnie, Werkbund stawiał kolejne osiedla i proponował nowe rozwiązania, a w 1929 roku otworzył we Wrocławiu wystawę Wohnungs- und Werkaumausstellung, w skrócie WuWa. W ciągu kilku miesięcy powstały 32 budynki, w tym domy jedno- i dwurodzinne, bloczki mieszkalne, przedszkole, a nawet dom dla samotnych i bezdzietnych małżeństw, który służy dziś za hotel. Zadbano o zieleń – tę przydomową i tę użytku publicznego, a przy jednym z bloczków zaplanowano poczekalnię tramwajową.
Dziś jest to spokojne miejsce, skąpane w zieleni, odwiedzane głównie przez adeptki architektury i miłośników modernizmu, którzy na kawę idą do kawiarni zlokalizowanej w dawnej poczekalni tramwajowej.
Wystawa odniosła sukces, a Towarzystwo Osiedlowe Wrocław S.A., które sfinansowało przedsięwzięcie zaczęło wkrótce wynajmować domy i mieszkania tym, którzy chcieli doświadczyć, jak mieszka się w nowych, „szklanych” domach. Tak się złożyło, że byli to głównie wykładowcy wrocławskiej ASP i artyści, dlatego wkrótce osiedle okrzyknięto Künstlerviertel, czyli dzielnicą sztuki. Dziś jest to spokojne miejsce, skąpane w zieleni, odwiedzane głównie przez adeptki architektury i miłośników modernizmu, którzy na kawę idą do kawiarni zlokalizowanej w dawnej poczekalni tramwajowej.
Sępolno, czyli miasto-ogród w praktyce
Jest coś, co łączy wszystkie miejsca – Halę Stulecia, Biskupin, WuWę i Sępolno. To osoba architekta – Paula Heima, który wraz z Hermannem Wahlichem i Albertem Kempterem odpowiadał za projekt wrocławskiego miasta-ogrodu.
Howard, przerażony tym, co zobaczył w przeludnionym Londynie, postulował by budować z dala od centrum, a niską zabudowę łączyć z wszechobecną zielenią.
Był początek XX wieku, w urbanistyce i architekturze szerokim echem odbiła się koncepcja Brytyjczyka Ebenezera Howarda, który wyłożył ją w książce „Garden Cities of Tommorow”. Howard, przerażony tym, co zobaczył w przeludnionym Londynie, postulował by budować z dala od centrum, a niską zabudowę łączyć z wszechobecną zielenią. Pomysł podchwyciła trójka niemieckich architektów, którzy mieli za zadanie stworzyć koncepcję osiedla dla wrocławskiej klasy średniej na Wielkiej Wyspie. Heim, Wahlich i Kempter postawili na projekt miasta-ogrodu.
W latach 1919-35 na powierzchni stu hektarów powstało osiedle złożone głównie z dwupiętrowych kilkurodzinnych bloczków, do których przynależą ogródki. Zajmują one 3/4 terenu. Pozostała ćwierć to części wspólne – ulice, parki i place, w tym centralny plac, nazywany Błoniami. To przy nim znajduje się niesamowity kościół, autorstwa Kemptera, który bardziej przypomina fabrykę niż świątynię.
Dziś Sępolno to bardzo przyjemne miejsce, którym włada zieleń. Przy każdym bloczku znajdują się prywatne zieleńce, przypominające ogródki działkowe, na miejscu są sklepiki, kawiarnie i restauracja, a do dzielnicy dojeżdża tramwaj nr 33, którego trasa wiedzie przez parki.
I już rozumiem, dlaczego nikt nie ucieka z Wielkiej Wyspy!