- Kiedy? W lipcu 2021
- Z kim? Z Dominikiem
Z Sarajewa musimy wyjechać dosyć wcześnie. Wstajemy o 8.00, ubieramy się i wychodzimy po zakupy. Kupujemy pieczywo i burki w lokalnej piekarni, a potem idziemy po sąsiedzku, po warzywa i sery na targ Markale. Kupujemy kajmak od pani na rogu, domowej roboty ajwar, dojrzałe pomidory i słodkiego melona od pana obok. Pod nogami mamy ślad po pocisku moździerzowym zalany czerwoną farbą. To smutna pamiątka po jednej z dwóch masakr, jakich dokonały w tym miejscu serbskie oddziały w czasie oblężenia Sarajewa.
Wioska na końcu świata
Lukomir to najwyżej położona osada w Bośni i Hercegowinie.
Lukomir to niewielka osada położona na wysokości 1495 m.n.p.m., co czyni ją najwyżej umiejscowioną wioską w Bośni i Hercegowinie. Liczy sobie kilkaset lat, o czym świadczą stećci – kamienne obeliski. Mówi się, że pochodzą z czasów średniowiecza.
Do wioski prowadzi szutrowa droga. Nie jest łatwo ją pokonać.
W wiosce żyje kilkunastu mieszkańców, głównie starsze osoby, które od kilku lat na zimę zjeżdżają na dół, do miast.
Gdy dojeżdżamy na miejsce widzimy babuleńki ubrane w tradycyjne stroje i rękodzieło rozwieszone na płotach, a czasem po prostu rozłożone na kamieniach. Z oddali dochodzą do nas odgłosy owiec. Podobno w sezonie wypasa się ich tutaj kilka tysięcy.
W wiosce żyje kilkunastu mieszkańców, głównie starsze osoby, które od kilku lat na zimę zjeżdżają na dół, do miast. Kiedyś mieszkali tu przez cały rok, ale młodych we wsi już nie ma, więc wygodniej i bezpieczniej jest nie zostawać w odciętej od świata wiosce.
Spacerujemy wśród starych, kamiennych chat położonych na samym koniuszku płaskowyżu – tuż za nimi zaczyna się kanion Rakitnicy, do którego prowadzą szlaki.
Od kilkunastu lat wioska jest turystyczną perłą Bośni, ludzie przyjeżdżają tutaj doświadczyć tradycyjnego stylu życia bośniackich górali, pochodzić po górach, albo po prostu odpocząć w ciszy i spokoju. Stąd odnowione budynki i kawiarenka przy wjeździe, gdzie sympatyczny właściciel serwuje kawę z ekspresu i domowej roboty sok.
W drodze powrotnej widzimy dwóch Niemców, którzy w niskim BMW cabrio jadą do wioski. Obydwoje są bez koszulek, młodszy wychyla się z auta wyszukując wzrokiem ostrych kamieni. Wyglądają jakby trafili tutaj z Kalifornii. Za nimi młoda dziewczyna w chuście na głowie prowadzi odważnie dużego land rovera.
Sutjeska – najwyższa góra i najważniejsza bitwa
W miejscu, w którym Tito powstrzymał faszystów, w latach 70-tych powstaje monumentalny pomnik.
Jest 15 maja 1943 roku. Zjednoczone armie Osi rozpoczynają bitwę, która ma zniszczyć jugosłowiańską partyzantkę. To już piąta taka ofensywa. W zamyśle zwycięska. Niemcy, Włochy, Bułgarzy i Chorwaci w sile 127 000 żołnierzy stają naprzeciw 22 tysiącom partyzantów, którymi dowodzi Josip Broz Tito. Po miesiącu walk, mimo przewagi liczebnej, faszyści przegrywają, a zafascynowany komunizmem chorwacki dowódca partyzantów zostaje bohaterem na kolejne 37 lat.
W miejscu, w którym Tito powstrzymał faszystów, w latach 70-tych powstaje monumentalny pomnik. Autor, serbski rzeźbiarz Miodrag Živković, w niewielkiej miejscowości Tjentište, położonej w dolinie rzeki Sutjeska stawia betonową konstrukcję, której dramatyzmu dodaje górskie otoczenie.
Miejsce jest wyjątkowe. Nad okolicą góruje najwyższy szczyt Maglić, a wśród pierwotnych lasów deszczowych ukrywa się 70-metrowy wodospad Skakavac. To Park Narodowy Sutjeska.
U stóp najwyższej góry Bośni i Hercegowiny znajdziecie betonowy basen zasilany wodą z potoku. Miejscowi mówią o nim jezero.
Przyjeżdżamy tutaj pod wieczór. Planowaliśmy wjechać na przełęcz pod Maglicem, zostać tam na noc i obudzić się na wschód słońca nad górami, ale mamy już za sobą wymagającą trasę do Lukomira, jesteśmy przemęczeni drogą i upałem, a kemping u stóp najwyższej góry Bośni i Hercegowiny ma niesamowitą przewagę nad widokami – betonowy basen zasilany wodą z potoku, na który miejscowi mówią jezioro. Rozbijamy obozowisko i wskakujemy do zimnej wody, a potem leżymy na białych leżakach lokalnej kawiarni. Jest wspaniale!
Rano, wypoczęci, wjeżdżamy szutrową drogą na przełęcz. Nie żałujemy podjętej dzień wcześniej decyzji, choć widoki na górze oszałamiają! Idziemy na krótki spacer po okolicy. Wcześniej przeczytałam, że wejście na Maglić jest trudne i strome. Nie muszę sobie tego robić – pomyślałam.
Gdy wspinamy się łagodnym zboczem z jednej z pasterskich chat słyszymy „Dober dan”, a potem widzimy niewysokiego mężczyznę, z ogorzałą od słońca i wiatru twarzą. Może być w naszym wieku, a może mieć 60 lat, trudno powiedzieć.
Radovan na przełęczy spędza lato. Na pobliskich łąkach wypasa swoje dziesięć krów.
Mężczyzna nieznoszącym sprzeciwu głosem zaprasza nas do środka. Rakija! wykrzykuje i przynosi wypełnioną bimbrem półlitrową plastikową butelkę po wodzie. Po pięciu minutach udaje nam się go przekonać, że wypiję z nim tylko ja. Wychylam kieliszek i nie żałuję – to najlepsza rakija jaką piłam w życiu! Jest delikatna i aksamitna, więc gdy gospodarz polewa drugą kolejkę nie odmawiam. Nawet Dominik zamacza koniuszek języka, żeby poczuć ten wyjątkowy smak.
Używając mieszkanki serbsko-chorwackiego, angielskiego i polskiego dowiadujemy się, że nasz rozmówca ma na imię Radovan i na przełęczy spędza lato – na pobliskich łąkach wypasa swoje dziesięć krów. Po trzech miesiącach zwozi je na dół i zostaje w swoim rodzinnym Trebinje aż do następnego lata. W tym czasie przełęcz jest niedostępna, a jego tymczasowy dom przykrywa gruba warstwa śniegu.
Radovan oprowadza nas z dumą po swojej kamiennej chacie, pokazuje, gdzie przechowuje mleko, gdzie przygotowuje ser, a gdzie wypieka chleb. Prowadzi nas też do niewielkiej chatki obok, to miejsce dla turystów. Gdy musimy iść odprowadza nas na parking. W drodze powrotnej zasypiam. Rakija była pyszna, ale też piekielnie mocna!
Budzę się na dole. Jedziemy w stronę granicy. Główna droga jest w remoncie, asfalt miesza się z szutrem, przewężenia pojawiają się w najmniej oczekiwanych miejscach, a przed maskę raz po raz wychodzą krowy.
Granicę przekraczamy w Šćepan Polje. Mijamy tabliczkę z ostrzeżeniem przed minami, przejeżdżamy starym, wąskim, drewnianym mostem i żegnamy się z Bośnią!
Jesteśmy w Montenegro!
Przeczytaj również: Sarajewo – miasto kontrastów