- Kiedy? W 2016 i 2017 roku
- Z kim? Za pierwszym razem z Anką, za drugim z Mikołajem
Deszcz dopadł nas na samym początku tej drogi. Wbiegłyśmy do niewielkiego sklepu. Kupiłyśmy krakersy i sery, i zjadłyśmy je na drugie śniadanie. A potem sięgnęłyśmy po worki na śmieci i owinęłyśmy nimi plecaki. Sklepikarz pożegnał się z nami dziarskim “Bon Caminho”. Ruszyłyśmy w drogę. Szłyśmy szlakiem Caminho da Costa, ale nigdzie nie było widać wybrzeża.
Jako dziecko chodziłam na piesze rajdy z rodziną przyjaciół moich rodziców.
Gdy po kilku godzinach dotarłyśmy do położonego nad oceanem Povoa de Varzim z rozpaczą odkryłam pierwsze odciski na stopach. A potem złapałyśmy wifi i sprawdziłyśmy, że tę samą trasę mogłybyśmy autem pokonać w piętnaście minut. Bolały nas plecy, zaczynały boleć nogi. „Co my wymyśliłyśmy?”. Przed nami było jeszcze kolejne dwieście kilometrów do celu, czyli Santiago de Compostela. W życiu tyle nie przeszłam.
Kiedyś, jako dziecko chodziłam na piesze rajdy z rodziną przyjaciół moich rodziców. Wujek Andrzej zabierał nas na północne rubieże Poznania, albo wspólnie eksplorowaliśmy południowe krańce miasta, gdzie mieszkała ciocia Ala z drugim wujkiem Andrzejem. Chodziliśmy po lesie, a na koniec rozpalaliśmy ognisko i wcinaliśmy kiełbaski. Ile to mogło być kilometrów? Piętnaście? Teraz na każdy dzień miałyśmy zaplanowane minimum dwadzieścia.
Dwanaście miesięcy później przeszłam 270 kilometrów Camino del Norte z Santander do Ribadeo.
Nauczyłam się wtedy chodzić na nowo.
Nauczyłam się wtedy chodzić na nowo.
Do Santiago de Compostela co roku pielgrzymują tysiące osób. W 2019 roku został pobity rekord – ponad 347 tysięcy osób wybrało się na któryś ze szlaków wiodących do tego miasta. Szlaków jest wiele i są bardzo stare. Do Santiago pielgrzymowano już w średniowieczu. Na muszlę przegrzebka, symbol drogi, można się często natknąć również w Polsce.
Ale nie trzeba szlaku, żeby móc chodzić. W 2016 roku, gdy my szłyśmy z Portugalii do Hiszpanii, przez Polskę szła para artystów. Ola Kozioł wyruszyła z Ustki, a Suavas Levy z Zakopanego. Po trzynastu dniach spotkali się w Łodzi i tam wzięli ślub.
Chodzenie szybko wciąga. Po pierwszym dniu ciało jest zmęczone i zszokowane wysiłkiem, drugi dzień jest krytyczny – bolą nogi, a plecak ciąży, marzy się jedynie o tym, żeby wyrzucić go do kosza. Trzeciego dnia to wszystko mija. Przynajmniej u mnie. Zakwasy i odciski na stopach nie znikają, ale ciało się przyzwyczaja do rytmu chodzenia i można iść.
W chodzeniu ciało jest zdane na siebie.
Czego się nauczyłam? Że idąc widzi się więcej. Krajobrazy łatwiej zapadają w pamięć, bo umysł ma więcej czasu na przyswojenie widoku. Że idąc lepiej się myśli, łatwiej się skupić i odrzucić to, co w danym momencie niepotrzebne. I że ciało i umysł rozpoznają każdą nierówność terenu, obserwują zmieniające się podłoże, dostosowują się do tego, co znajduje się wokół. W chodzeniu ciało jest zdane na siebie.
Czego się dowiedziałam? Jak niewiele potrzebuję. Dwie koszulki, trzy zestawy bielizny na zmianę, krótkie spodenki, sukienka, a do tego kilka podstawowych kosmetyków i ręcznik. Wszystko można wyprać i założyć następnego dnia na nowo. Nie trzeba się zastanawiać, co na siebie włożyć, czy w tym dobrze wyglądam, czy w tym będę się dziś dobrze czuła? Po powrocie do domu z jakiejkolwiek podróży codzienne wybory stroju wydają mi się udręką. Od tamtej pory staram się mniej mieć. Zastanawiam się kilka razy, czy coś, co wydaje mi się niezbędne jest mi rzeczywiście potrzebne. Chodzenie może być zatem świetnym wstępem do minimalizmu.
Potem wielokrotnie wychodziłam na szlak. Dwa tygodnie szłam przez Langtang Valley i Gosaikundę, aż dotarłam do Kathmandu w Nepalu. W Argentynie wychodziłam na kilkudniowe szlaki w patagońskich Andach, a w Słowacji spacerowałam po Tatrach.
Wybieram najczęściej szlaki, bo wtedy czuję się pewniej. Pociąga mnie jednak myśl, że można po prostu iść przed siebie i ku sobie, jak Ola i Suavas.
Trasy:
Caminho da Costa: Porto – Povoa de Varzim – Marinhas – Viana do Castelo – playa – Caminha – Oia – La Ramallosa – Vigo – Padrón
Camino del Norte: Santander – Santillana del Mar – Colombres – Llanes – Pechon – Villaviciosa – Gijón – Castrillón – Cudillero – Luarca – Penarronda – Ribadeo
Polecane książki:
- “Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne” Rebecca Solnit
Polecane filmy:
- „Dzika droga” Jean-Marc Vallée