Pojezierze Gnieźnieńskie – czasem pięknie, czasem nie

Czas czytania: 4 minutJakiś czas temu, jak jeszcze jeździliśmy regularnie pociągami, z okna wagonu dostrzegliśmy piękny krajobraz. Potem za każdym razem, gdy mijaliśmy Gniezno czekaliśmy na widok niewielkich wzgórz pokrytych zbożem, malowniczych stawów, na których żerują ptaki, lasów i jezior w oddali.
Postanowiliśmy zobaczyć to miejsce. Zanim to się stało w wyszukiwarkę wrzuciliśmy hasło „Pojezierze Gnieźnieńskie”. Wyskoczyły nam artykuły o tym, że to miejsce wysycha. Czytaj dalej Pojezierze Gnieźnieńskie – czasem pięknie, czasem nie

Spacery po Poznaniu: Szachty

Czas czytania: 4 minutDziś na tych terenach nie działa żadna cegielnia, a na miejscu licznych glinianek powstały stawy. To poznańskie Szachty, których nazwa wzięła się od niemieckiego czasownika schachten, czyli wykopać. W 2014 roku wybudowano tutaj sieć ścieżek, a cztery lata później ponad 20-metrową wieżę widokową, z której można obserwować okolicę. Powstał wspaniały park, po którym można spacerować, biegać i jeździć na rolkach, a gdzieniegdzie natknąć się również na pozostałości historycznej zabudowy tego miejsca. Czytaj dalej Spacery po Poznaniu: Szachty

Argentyna – część 3: Z El Bolsón do San Martín de los Andes, czyli pożegnanie z Patagonią

Czas czytania: 7 minutW drugiej części opowieści o podróży przez Patagonię pisałam o chilijskim cudzie natury, czyli Torres del Paine, położonym tuż przy El Calafate lodowcu Perito Moreno i szczytach wokół El Chaltén. Dziś będzie o leżącym blisko 1300 kilometrów dalej hippisowskim miasteczku, górskim kurorcie Bariloche i jednej z piękniejszych tras Patagonii, która wiedzie szlakiem siedmiu lazurowych jezior oraz o San Martín de los Andes, gdzie po wizycie na wulkanie, można zjeść lody z cukierni „Mamusia”. Czytaj dalej Argentyna – część 3: Z El Bolsón do San Martín de los Andes, czyli pożegnanie z Patagonią

O byciu w drodze, czyli jak pokochać chodzenie

Czas czytania: 4 minutDeszcz dopadł nas na samym początku tej drogi. Wbiegłyśmy do niewielkiego sklepu. Kupiłyśmy krakersy i sery, i zjadłyśmy je na drugie śniadanie. A potem sięgnęłyśmy po worki na śmieci i owinęłyśmy nimi plecaki. Sklepikarz pożegnał się z nami dziarskim “Bon Caminho”. Ruszyłyśmy w drogę. Szłyśmy szlakiem Caminho da Costa, ale nigdzie nie było widać wybrzeża. Czytaj dalej O byciu w drodze, czyli jak pokochać chodzenie